Reprodukcje – namiastka wielkiej sztuki czy tandetna ozdoba?

Reprodukcje – namiastka wielkiej sztuki czy tandetna ozdoba?

Moda na tradycyjne obrazy w ozdobnych ramach nieco ostatnio zelżała. Nowoczesne wnętrza nie przewidują miejsca na zagracające przestrzeń malowidła. Teraz w modzie są kolaże w małych, zabawnych ramkach, a także duże plakaty ścienne za szkłem. Wyglądają dyskretniej i są zdecydowanie tańsze. Poza tym szklane antyramy nie obciążają tak optycznie pokoju jak duża, stylizowana rama. Wciąż jednak znajdą się amatorzy klasycznego sposobu ozdabiania ścian. Ręcznie malowane obrazy, nawet nieznanych artystów, są dosyć drogą inwestycją. Znacznie popularniejszą alternatywą są obrazy drukowane techniką atramentową, oprawione w ramy i imitujące prawdziwą, ręczną robotę. Wybór takich ozdób jest ogromny, często pojawiają się zresztą oferty tworzenia takich wielkoformatowych druków na zamówienie – z własną, wybraną grafiką. Często, ludzie decydują się na reprodukcje znanych, wartych miliony dzieł. Pojawia się tutaj pytanie, czy jest to namiastka wielkiej sztuki, jaką tak zwani „zwykli ludzie” chcą wprowadzić do swoich salonów, czy też stanowi to szczyt tandety. Pojawiają się głosy, że wieszanie w pokojach reprodukcji naprawdę znanych arcydzieł, nie można nazwać kiczem, ponieważ wszyscy wiedzą, że jest to reprodukcja. Gorzej, jeśli decydujemy się na reprodukcję obrazu mniej znanego artysty, które rozpozna jedynie znawca, choćby amatorski. Wtedy, posiadasz takiego obrazu może zostać uznany za wielbiciela tanich podróbek i nierozsądnego kupca.